poniedziałek, 16 marca 2015

Zagadka kryminalna - czeka nagroda!

Witajcie:)
Dziś mam dla Was ZAGADKĘ KRYMINALNĄ



Tadeusz szybkim krokiem przemieszczał się w stronę centrum. Chciał zdążyć zanim zapadnie zmierzch. Co jakiś czas nerwowo odwracał się za siebie. Czuł strach. Chyba pierwszy raz w życiu. To uczucie było mu zawsze obce a teraz podkradło się do niego ze zdwojoną siłą i zaczęło kąsać niczym szczenię. Podświadomie czuł, że w TAMTYM miejscu nie był sam. Próbował odgonić czarne myśli, ale to było silniejsze od niego. Dlaczego zachował się tak nieprofesjonalnie?!?! Zawsze wszystko dopracowane do ostatniego szczegółu a tym razem pozwolił sobie na błąd. 

Zdecydowanie też za dużo myśli o Andżelice. Odkąd ujrzał ją pierwszy raz i zaczęli tę banalną rozmowę w "Zachęcie" nie może o niej zapomnieć. Aż trudno uwierzyć, że robią w tej samej "branży". Gdyby nie wiedział kim jest nigdy by tego nie odgadł. Wyglądała tak delikatnie i niewinnie. Z tą śmieszną brązową torbą, z której wystawały jakieś papierzyska sprawiała wrażenie roztargnionej studentki. 

Postanowił wsiąść do tramwaju. Dotrze do celu szybciej i  wtopi się w tłum. Dla zabicia czasu zaczął obserwować współpasażerów. Przyglądał się każdej twarzy i próbował odgadnąć ich historię. Co robią, dokąd jadą i co mają na sumieniu. Był zwolennikiem tego, że KAŻDY ma coś na sumieniu. Więcej lub mniej, ale zawsze. No, może nie tyle co on, ale zawsze coś. 


Mój Drogi Czytelniku - proponuję zabawę. Dokończ tę historię!!! Może być strasznie, może być śmiesznie może być z happy endem:) Wybór należy do Ciebie. Zakończenie napisz w komentarzu pod tym postem.

Zabawa trwa od dziś do 29 marca (tak wiem na banerku jest od 15 - mój błąd - jak widać żyję dniem wczorajszym;)  Zakończenie, które najbardziej przypadnie mi do gustu nagrodzę NIESPODZIANKĄ:)

W zabawie może brać udział KAŻDY.
Ten kto ma bloga, proszę umieścić podlinkowany banerek. Nie trzeba nic więcej:))) Ten kto nie ma bloga, to też się bawi z nami:)) Anonimowi - proszę tylko o jakieś imię czy pseudonim artystyczny:)



Miłego dnia!!! Pa:)


40 komentarzy:

  1. Super!!! Może coś wymyślę :)))

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czekam:) może być kilka zdań - chodzi o zabawę:)

      Usuń
  2. Toś mi dała do myślenia :) Teraz spać nie będę mogła hi hi
    Krwawe historie się zapowiadają :)
    Może coś mi się przyśni :)

    OdpowiedzUsuń
  3. Gosiu, mnie straszne historie przychodzą do głowy tylko odnośnie moich domowników, czasem szybciej coś sobie wyobrażę, niż zdołam nad tym zapanować. O z tego to dopiero byłyby krwawe obrazy- oczywiście wywołane lękiem o te kochane osoby -lękiem co mogłoby im się stać w różnych zwykłych sytuacjach.
    A jeśli chodzi o Twoją zagadkę, to pewnie nic ciekawego nie wymyślę, chyba że................. Odezwę się jeszcze. Pozdrowionka.

    OdpowiedzUsuń
  4. Jego wzrok padł na faceta o kwadratowej twarzy [ takie mają tylko ludzie z czarnymi charakterami] widział jak nerwowo kręci się na fotelu i unika innych oczu.Wiedział, sumienie mu podpowiadało ,że trafił na coś co dawno oczekiwał - przekręt , a może zbrodnię , tak tak zbrodnię, o takim wyglądzie i takiej " gebie" to musi być facet na bakier z prawem.
    przesunął się powoli bliżej swej "ofiary" i układał w myślach sposób zatrzymania , gdy ten zagadnął
    - znam Cię , pamiętasz libację u Zośki ? co u Zośki czyżby to gospodarz , który raczył wszystkich trunkami i to jakimi?......... ale na libacji wyglądał o wiele lepiej - wiadomo alkohol zmienia punkt nie tylko siedzenia , ale i patrzenia ,
    Sam siebie skarciłem w myślach, co za dzień jak tu dotrwać do 15 i jazda do domu , ale czy na pewno do domu? popatrzyłem w okno i osłupiałem, dokończycie ? ha ha pozdrawiam Dusia

    OdpowiedzUsuń
  5. Wymyślanie opowiadań to nie moja bajka. Ale chętnie poczytam co tworzą inni. Fajny pomysł na zabawę.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ojtam, ojtam - ja też wróżką nie jestem... a u Ciebie byłam:)

      Usuń
    2. Tadeusz jak na zawodowego mordercę przystało szybko się opanował. Wysiadł z tramwaju i zobaczył po drugiej stronie ulicy Andżelikę. Pod pretekstem oglądania zaćmienia słońca zabrał ją za miasto, na leśną polanę. Podobno stamtąd był najlepszy widok. Andżelika był z tej samej branży co on więc się nie bała, pod pretekstem zmiany obuwia pobiegła do domu i wzięła kilka niezbędnych rzeczy. Kiedy byli na polanie, rozłożeni na kocu wyczekiwali magicznej chwili. Oboje spięci wiedzieli, że nie są tu tylko dla niezwykłych zjawisk astronomicznych. Kiedy zaczęło się ściemniać, Tadeusz wyjął strzykawkę i już miał ją wkłuć w szyję Andżeli, gdy ta wyjęła podręczny sztylet i zamachnęła się na Tadeusza. Ułamki sekund, połyskujące ostrza, przesuwający się księżyc i nagły słup światła z okrągłego statku. Chwila przerażenia w oczach Andżeli, pulsujący chip w nadgarstku i już miała pewność, że to jej szefostwo. Odetchnęła z ulgą. Po Tadeuszu nie było ani śladu, został wciągnięty przez słup światła i odleciał wraz z obcą cywilizacją. Andżela dostała awans, od teraz ma uwodzić tylko wysokiej rangi polityków. Seryjnymi mordercami zajmują się ufoludki niżsi rangą. Do czego kosmitom posłużył Tadeusz? Kto padnie ofiarą Andżeli? odpowiedzi na te pytania pozostaną tajemnicą obcych cywilizacji.

      Banerek wstawię wieczorem. Do czego Ty mnie zmuszasz, żebym się podpisywała pod takimi bzdurami, sama się dziwię, że takie durnoty mi w głowie :)

      Usuń
    3. :))) Przecież to genialne!!! Aż mi się pyszczydło cieszy:))) Tego to się sam Tadeusz nie spodziewał:)))

      Usuń
  6. Choćby ta brunetka w jasnym kostiumie. Myśli, że uda jej się zmylić Tadeusza patrząc przez okno i udając obojętną. Ale on wiedział, że w torebce, którą tak kurczowo ściska w rękach znajdują się zdefraudowane w firmie pieniądze. Niezbędne jej. Szefowi, który właśnie leży plackiem na hawajskiej plaży nie są do niczego potrzebne. Nawet nie zauważy ich braku. A ona... o tak, ona w końcu odetchnie. I przestanie się bać dzwonka do drzwi.
    Nie interesowały go takie płotki. On potrzebował większego wyzwania. Gdyby tylko nie to obezwładniające uczucie, że jest śledzony. W ostatniej chwili powstrzymał ogarniającą go potrzebę odwrócenia się i sprawdzenia. Dlaczego nie usiadł na końcu tramwaju tak, jak to zrobił chwilę temu, jadąc ósemką? A jednak już TAM czuł, że ktoś go obserwuje. Rozglądał się dyskretnie, ale obserwator musiał być fachowcem, bowiem nie zauważył niczego więcej na twarzach współpasażerów, niż zazwyczaj. A jednak teraz... to uczucie wezbrało na sile niemal dziesięciokrotnie! Niemal czuł już paraliżujący strach, pełzający po karku i zaczynający obejmować swym zasięgiem barki, ramiona i za chwilę całe ciało... Nigdy wcześniej mu się to nie zdarzyło! To on był od śledzenia, to na jego widok ludzi ogarniała panika! Niechże ten tramwaj w końcu stanie! Musi wysiąść! Teraz! Natychmiast! Zanim wpadnie w panikę, zanim nogi odmówią mu posłuszeństwa, zanim...W końcu poczuł, że tramwaj hamuje, więc resztkami sił zdołał podźwignąć na wpół odrętwiałe ciało i ruszyć do wyjścia. Zeskakując z ostatniego stopnia wiedział już, że strach idzie za nim, że jest już na wyciągnięcie ręki, że jeszcze sekunda i ... "Chwileczkę! Kontrola biletów! Będzie podwójny mandat, w ósemce też pan nie skasował!..."

    Zobaczyłam u Jareckiej banerek i nie mogłam się powstrzymać, przepraszam ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super!!! Fajnie, że napisałaś i że skorzystałaś z zaproszenia:)

      Usuń
  7. np ta blondyneczka, z tapetą na twarzy taką, że kompletnie nie wiadomo jak naprawdę wygląda. Ciekawe co pod nią ukrywa... czy tylko nie czuje się wystarczająco piękna? Ciekawe...
    A tamta z prawej... ciekawe czego sie boi, że ciągle rozgląda sie w koło, jakby oczekiwała, że nagle coś się wydarzy. Może tylko nie ma biletu... ciekawe czy tylko o to chodzi.
    A ten facet, jakiś taki niepewny wzrok ma rozbiegany, naburmuszony siedzi... nie ma bata coś ma na sumieniu...
    Tylko jedna kobieta, siedzi i się uśmiecha... taka dziwnie radosna, jakby ją jakieś niesamowite szczęscie spotkało. Siedzi i śmieje się sama do siebie... może jakaś wariatka albo co???
    No bo normalny człowiek przecież nie śmieje się sam do siebie i to w publicznym miejscu! Toć to normalne nie jest! Muszę jej się przyjrzeć dokładniej... bo przecież bez powodu nie suszy tych zębów! Oczywiście dyskretnie, bo przecież moze być wariatką i pod pozorem radości tylko czeka aby wbić komuś nóż w plecy! Przecież od jakiegoś czasu mam wrażenie, że ktoś mnie obserwuje! Moze to ona!
    Muszę uważać... ale nie odpuszczę, bo mnie zaciekawiła okrutnie!
    Poczekam wysiądę na tym samym przystanku co ona... ciekawe co wtedy zrobi. Czy się speszy? Czy też nadal będzie się uśmiechała!
    Zaczynam się denerwować, bo ciągle na mnie patrzy i głupkowato się śmieje... może ze mnie? Chyba nie upaprałem się? Że też nie ma tu lustra!
    No babo, albo wysiadaj i niech sie coś zadzieje, albo przestań się gapić nam nie z tym uśmiechem na twarzy!
    No nareszcie wstała, idzie do wyjścia. Oczywiście udaję, że ja nie. Absolutnie. Ja tutaj nie wysiadam. W ostatniej chwili wyskoczyłem. Prosto w jej ramiona! No nie! Przechtrzyła mnie! Wiedziała, że wysiądę! Ale ja głupi jestem, kompletnie zapominam o swoim doświadczeniu. Co sie ze mną dzieje!
    No ale cóż, kolejny błąd! Chybna musze na emeryturę!!! Starzeję się!
    No dobra. Już wyskoczyłem!
    Mówię przepraszam i chcę ją wyminąć jakby nic. A ona... śmieje się całą gębą! Wariatka normalnie! Trza uciekać!
    I wtedy... słyszę...
    - Taaaaadziu! Cały czas sie do Ciebie uśmiecham a Ty nic. Nie pamiętasz mnie!!!
    - mhmmm
    - to ja Kaśka!!! Przypomnij sobie... tamten wieczór w Sopocie!!! Żeby wieczór tylko... no nie mów że nie pamiętasz! Było boooosko! Morze, szum fal, pusta plaża i my we dwoje na delegacji... nie pamiętasz?
    - No nie to niemożliwe, to ty? Kaśka, to ty?
    - Tadziu... nie mów, że aż tak sie zestarzałam. No trochę na pewno, ale i ty już nie masz tych 25 lat!
    - Kasiu, teraz oczywiście sobie przypominam... jasne, ale piękne to były dni. Tyle lat... jednak co młodośc to młodość. Taki przypadek, że akurat wsiedliśmy do jednego tramwaju. Ale jak ty mnie poznałaś? Przecież to było tyle lat temu! Jednak i mnie urósł brzuszek, już nie jestem tamtym 25 latkiem.
    - wiesz co... kilka dni temu, moja córka spotkała się z tobą w " Zachęcie" . Wróciła do domu i opowiedziała o tym spotkaniu. Powiedziała, że razem pracujecie w skrabówce. Podała nazwisko! Opisała Ciebie.Od razu wiedziałam, że to musisz być ty! No i postanowiłam zabawić sie w detektywa :) Jak widzisz udało mi się!!!
    - No widzę... a ja od tamtego spotkania zastanawiam się skąd znam Andżelikę... a ona po prostu jest do Ciebie podobna!
    - Fakt jest do mnie bardzo podobna! Kopia mnie z czasów młodości.
    - Kasiu, w takim razie musimy koniecznie iśc na kawę... i pogadać o tym jak nam się życie ułożyło...
    - jasne Tadziu, przecież nie myślisz, że Cię teraz wypuszczę! O nie!
    I jak powiedzieli tak zrobili. Tadziu opowiedział jak to wziął ją za wariatkę... co to suszy zęby bez powodu. Ona opowiedziała jak to śledzi go od dwóch dni.
    Okazało się ,ze mają ze sobą wiele wspolnego. Świetnie im się ze sobą rozmawia. Nadal lubią spędzać ze sobą czas.
    Oczywiście znajomość się utrzymała. Andżelika, ucieszyła się że mama znalazła w końcu kogoś z kim jest jej dobrze, a ona nareszcie poznała swojego ojca. Tak bo Tadeusz jak się okazało jest ojcem Andżeliki.
    Przecież spotkali się kiedyś w Sopocie na pustej plaży!

    OdpowiedzUsuń
  8. Troszkę mnie"poniosło" z tekstem, więc muszę go podzielić na dwie części :) Przepraszam.

    "część I"
    Gdy w głowie zapanował względny ład i spokój, zaczął analizować przebieg mijającego dnia. Rano, jak zwykł to czynić regularnie od miesięcy, odwiedził zaprzyjaźnioną siłownię o wdzięcznej nazwie „Motylek”, gdzie dla stworzenia pozorów przez godzinę przerzucał ciężary „z lewa na prawo”. To łatwe, kiedy ma się 185cm wzrostu i posturę godną rzymskiego wojownika. Jak na 17latka, niezły wynik. Mimo wysiłku myślami był już TAM – w miejscu, do którego zakradał się w każdą sobotę popołudniu. „Już za kilka godzin znów będę robić to, co kocham najbardziej” – pomyślał.
    Po zakrapianym potem, proteinami i płynami regeneracyjnymi przedpołudniu przyszedł czas na kolejny punkt codziennej mistyfikacji: „wypad na miasto”. Tego wręcz nie znosił. Chodzenie po blokowiskach i szemranych okolicach w towarzystwie „kumpli”, dla których tego typu aktywność wydaje się szczytem marzeń i napakowanej sterydami ambicji. „Jeśli chcesz wejść między wrony, musisz krakać tak jak one” - tak mówią. Dlatego z niemałym ociąganiem ubrawszy dres i adidasy znalazł się przed kamienicą, w której mieszkał z matką i ojczymem. Urocza okolica. Jeśli istnieją miejsca, o których Bóg zapomniał, to musiało być jedno z nich.
    Tego dnia jednak, przemierzając kolejne osiedla, Tadeusz nie natknął się na żadnego „ziomala”. Może to i lepiej. No bo o czym miałby z nimi znów rozmawiać? O ostatnim beznadziejnym meczu? Albo o tym kto z kim, kiedy, gdzie… no wiecie? Pokrzepiony zaistniałą sytuacją wziął głęboki oddech, uniósł wzrok, wbity do tej pory w kępę trawy wyrastającą spomiędzy płyt chodnikowych, i zdał sobie sprawę, że stoi dokładnie przed wejściem do „Zachęty” – niewielkiej galerii sztuki współczesnej. To musiał być znak. Bez chwili wahania wszedł do środka.
    Tam właśnie dostrzegł Andżelikę. Wyglądała tak niewinnie, zaczytana na ławeczce pośród bliżej niezidentyfikowanych eksponatów. Nie odrywając wzroku od dziewczyny zaczął podążać w jej kierunku, do końca nie zdając sobie sprawy co robi. Gdy dzieliło ich zaledwie kilka kroków, niewiasta zerwała się nagle z miejsca, rozrzucając wokół setki kartek, spoczywających do tej pory na jej kolanach.
    I znów pustka w głowie. Tadeusz zapamiętał jedynie, jak chwilę potem oboje schylali się nad rozsypanymi stronicami….Nie! To nie może być prawda. A jednak! Nie było żadnej wątpliwości, że musiało zadziałać tu jakieś przeznaczenie. Tajemnicze „wzory” na kartach mówiły jednoznacznie: „Ona jest taka jak TY”. Kto by pomyślał.
    Wszystko co nastąpiło potem potoczyło się jak w oka mgnieniu. Kilka życzliwych wymian zdań, dyskretne spojrzenia…i dziewczyna już zniknęła. Gdyby nie był takim durniem i poprosił ją chociaż o numer telefonu. Z tą ponurą myślą opuścił galerię i ruszył w drogę powrotną do domu.
    Piotr Cz. nie mógł przecież czekać, a dzisiaj to on miał być „na tapecie”. Podchodząc do sprawy metodycznie i z wyćwiczoną wprawą, zapakował do torby wszystkie niezbędne rzeczy (odpowiedni ubiór to podstawa), po czym przez nikogo nie zauważony pomknął w kierunku oddalonego o około trzy kilometry budynku-miejsca spełnienia. O tej porze nikogo już tam nie powinno być. To tam, dokładnie o 16.00 każdej soboty, zjawiał się regularnie, żeby w odosobnieniu poddawać się jedynej, prawdziwej życiowej pasji, która „kręciła” go, odkąd dwa lata temu poznał Marcina – weterana w branży…
    C.D.N.

    OdpowiedzUsuń
  9. "część II"
    Wejście do środka nie stanowiło dla Tadeusza, jak zwykle zresztą, żadnego problemu. Delikatnie wypakował z plecaka niezbędny sprzęt, założył „strój roboczy” i zaczął krótkie ćwiczenia rozciągające.
    - No, panie Piotrze. Zobaczymy, czy dziś dam ci radę – szepnął do siebie.
    Gwałtowny dźwięk zamykanych drzwi wejściowych wyrwał nagle Tadeusza z chwilowej zadumy. Gdyby ktoś go teraz zdemaskował…to byłby jego koniec.
    Odczekał minutę, po czym nie zastanawiając się dłużej, w pośpiechu spakował swój dobytek i wybiegł z sali.
    Tak to mniej więcej wyglądało. A teraz stoi tu – w tramwaju numer 14. Gdzie popełnił ten cholerny błąd?! Dlaczego tak szybko spanikował? Może trzeba było…
    - Cześć! – usłyszał nagle za plecami.
    - Co do…
    Za nim stała Andżelika, piękniejsza niż ją zapamiętał. Z delikatnym uśmiechem wyglądała wprost bajecznie.
    - Co ty tutaj robisz, w moim tramwaju? – zapytał Tadeusz nieskładnie.
    - Muszę ci się do czegoś przyznać. Odkąd w galerii dostrzegłam błysk w Twoich oczach na widok nut…pomyślałam, że nie jesteś zwykłym „mięśniakiem” z blokowiska. Wybacz mi proszę. Nie wiem co we mnie wstąpiło, ale po tym przypadkowym spotkaniu postanowiłam cię śledzić, żeby mieć pewność. No i nie myliłam się. Kiedy zobaczyłam jak wbiegasz do tej starej szkoły baletowej… Od kiedy ćwiczysz?
    Tadeusza zatkało na dłuższą chwilę. W końcu wyrzucił z siebie:
    - Ja…Jakieś dwa lata niecałe. Ty też? To znaczy, też ćwiczysz balet?
    - Jasne! Jestem nową instruktorką w tej twojej „tajnej bazie” – zaśmiała się głośno. – Co miałeś dziś „na tapecie”?
    - Piotra Czajkowskiego. „Dziadka do orzechów” znaczy! –niemal wykrzyczał Tadeusz. – Czy mogę Cię prosić żeby cała ta sytuacja została między nami? Gdyby chłopaki i okolica się dowiedziała…sama wiesz – wyszeptał.
    - Troszkę na to za późno, „kolego”. W tym pośpiechu zapomniałeś zdjąć swój „kostium sceniczny”. No chyba, że tak się nosisz na co dzień…
    - Cholera!!! – twarz Tadeusza w jednej chwili zapłonęła żywym ogniem zażenowania.
    - Nie przejmuj się. Mnie to nie przeszkadza. To nawet, na swój sposób, urocze. Co powiesz na wspólną kawę przed snem? Znam świetną kawiarenkę, w której nikt nie zwróci uwagi na twój strój…
    - W tej sytuacji… Chyba jednak nie uznam dzisiejszego dnia za totalną porażkę – odparł niepewnie, acz z nadzieją w głosie Tadeusz.

    KONIEC :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :))Ja się wręcz cieszę, że Cię "poniosło" :))
      No to nieźle załatwiłeś Tadeusza:)) dobre, dobre!

      Usuń
  10. Tadeusz był tak zajęty myślami, że przegapił swój przystanek... Kiedy wysiadł, stwierdził, że ma ochotę na spacer. Zdziwił się, bo raczej był człowiekiem idącym na skróty. Zawsze żył w biegu.
    Czyżby to tajemnicza Andżelika wyzwoliła w nim Tadeusza, którego nigdy nie znał?
    Co dziwniejsze spodobało mu się to. Zaczerpnął świeżego powietrza i ruszył przed siebie... Czekał go długi spacer więc miał dużo czasu na rozmyślanie...
    ***
    Nazajutrz rano wstał, jak miał to w zwyczaju około szóstej... Szybka kawa. Wskoczył w dres i zaliczył swój codzienny poranny bieg. Potem prysznic...
    Jednak jego myśli ciągle krążyły wokół Andżeliki. Wiedział, że dziś ma bardzo ważne spotkanie w pracy, nie mógł tego zawalić. Nie po tych wszystkich miesiącach przygotowań.
    ***
    Z widy wyszedł roztargniony. A kiedy wszedł spóźniony do sali konferencyjnej stanął w osłupieniu...
    To była ona, Andżelika... Jeszcze do tej chwili był przekonany, że już jej nigdy nie spotka a teraz... Nie mógł uwierzyć w swoje szczęście. Siedziała tam taka piękna, z tymi swoimi wielkimi orzechowymi oczami i spoglądała na niego niewinnie.
    Tadeusz uśmiechnął się i wieczał, że dziś wszystko się uda... Dzięki niej...

    KONIEC

    ****†******************

    Hmmm, może nie najlepsze ale tak to widzę ;) Romantyczka ze mniewięc musiał być wątej miłosny hihihi
    Zobaczymy jak to ocenisz Gosiu...

    OdpowiedzUsuń
  11. Zastanawiał się przez chwilę, gdzie popełnił błąd, co poszło nie tak, ale wkrótce jego rozmyślania przerwało nagłe wtargnięcie do przedziału grupki młodych mężczyzn. Głośno dyskutowali omawiając jakieś szalenie interesujące kwestie uznając widocznie, że cały przedział będzie wzdychał z zachwytu, albo co lepsze bił brawa słysząc te wszystkie brednie o nowych systemach zabezpieczeń systemowych. Tadeusz zaczął się im bacznie przyglądać.
    Wzrok jego padł na spodnie jednego z nich i aż się w nim zagotowało.
    Jedna rzecz, obok której nie był w stanie przejść nie okazując dezaprobaty były spodnie celowo zwisające z męskiego tyłka ukazując jakie to gacie ów delikwent zdecydował się założyć dzisiejszego ranka.
    Budziło to w nim niechęć, a nawet złość. Nie raz miał ochotę podejść do takiego faceta i z całej siły podciągnąć mu te nieszczęsne portki tak, aby werżnęły mu się w tyłek mocno i boleśnie.
    Awersja do takiego ubioru miała też względy praktyczne, bo jakże żałośnie musiałby ten facet wyglądać, gdyby na przykład przyszło mu uciekać przed rozwścieczonym buldogiem, który akurat wyrwał się ze smyczy schorowanej staruszce.
    Odwrócił się w drugą stronę szukając ukojenia na swoje i tak już dzisiaj zszargane nerwy. Niestety i tym razem lepiej nie było. Oto stoi jakaś oferma w spodniach obcisłych niczym damskie legginsy opinające słabo umięśnione męskie łydki.
    Tadeusz zerknął na niego z ukosa siląc się na koślawy uśmiech, gdy tamten spojrzał mu prosto w oczy.
    Nagle zadzwonił telefon. Jeden z trzech telefonów jakie posiadał. Ten najważniejszy, najbardziej wyczekiwany i specjalnie kodowany, ten który dostał od od Angeliki na ostatnim spotkaniu w Zachęcie.
    Rozejrzał się dookoła upewniając się, że nie wzbudza większego zainteresowania, po czym szybkim ruchem z wewnętrznej kieszeni kurtki wyjął telefon wprawionym ruchem omijając umieszczony tam pistolet.
    Spojrzał na ekran, po czym nacisnął zieloną słuchawkę i nastąpiła chwila milczenia. Po dłuższym czasie po drugiej stronie odezwał się miły damski głos.
    - Edgarze w Owsikach za 15 minut
    Po czym rozmowa została przerwana.
    Serce zabiło mu mocniej.
    Edgarze! Pomyślał, co jest do cholery! Od jak dawna nikt nie zwracał się do mnie tym imieniem!?
    Chyba od czasu, gdy moja kochana mama zmarła, a ja zostałem zwerbowany do pracy w Służbach Specjalnych.
    Wtedy przeszedł odpowiednie szkolenia i otrzymał nową tożsamość. Ale skąd ona o tym wie!? Musiała mnie rozpracować! Sama?
    Myśli wirowały w jego głowie!
    Czy ten mężczyzna, którego musiał dzisiaj uciszyć na zawsze był kimś więcej niż tylko przypadkowym świadkiem? Jak mógł dać się w ten sposób podejść!
    Kretyn! Skarcił sam siebie w myślach.
    Cholera co za dzień!
    Poczuł na swoim ciele kropelki potu leniwie spływające po plecach wzdłuż kręgosłupa.
    Nie mógł przecież ryzykować, że tajne dokumenty, które właśnie ukrył w specjalnie do tego celu przygotowanej skrytce dostaną się w czyjeś niepowołane łapska.
    Zerknął szybko na swojego wysłużonego rolexa i ocenił, że musi się spieszyć jeśli ma zdążyć na spotkanie z Angeliką.
    Podświadomie czuł, że z jej strony nic mu nie grozi. Ufał tej dziewczynie.
    Wysiadł z pociągu i udał się na postój taksówek. Dziesięć minut później był już na miejscu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Już się nie mogę doczekać zakończenia:) Rozbudziłaś moją ciekawość!!!

      Usuń
    2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    3. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    4. W knajpie panował zaduch i półmrok. Gdy oczy przyzwyczaiły mu się do ograniczonej widoczności zaczął wzrokiem przeczesywać pomieszczenie w poszukiwaniu Angeliki. Dopiero po dłuższej chwili dostrzegł ją samotnie siedzącą nieco na uboczu przy stoliku ukrytym za pokaźnym figowcem.
      Ubrana była w białą bluzeczkę z głębokim dekoltem i jasno niebieskie dżinsy. Wyglądała niezwykle atrakcyjnie.
      Tadeusz poczuł suchość w ustach, a serce zaczęło mu walić, tak intensywnie jakby zaraz miało wyskoczyć z piersi. Jakby chciało upaść na podłogę i ku przerażeniu wszystkich mniej, czy bardziej trzeźwych klientów biegać dookoła niczym wiejski pies spuszczony z łańcucha po nieprzyzwoicie długim czasie.
      Co się do diaska ze mną dzieje! Przecież mam już swoje lata, a zachowuję się tak, jak jakiś małolat przed swoją pierwszą w życiu randką.

      Angelika dostrzegła Tadeusza i zamachała do niego radośnie, dając mu znak, aby podszedł do jej stolika.
      Nieco skrępowany podszedł bliżej.
      - Cześć
      - Cześć, siadaj. Chcesz coś do picia? Mają całkiem dobre piwo własnej roboty.
      - Robią tutaj własne piwo?! W takiej spelunie?
      - Tak i to naprawdę niezłe.
      - Nigdy bym się nie spodziewał, że tutaj można dostać takie specjały.

      Nie minęło kilka minut nim pryszczaty i wyraźnie znudzony swoją pracą kelner przyniósł zamówione piwo i odpowiednio dobrane przekąski.

      Po kilku solidnych łykach zbawiennego trunku Tadeusz nieznacznie odprężony z uznaniem pokiwał głową.
      -Miałaś rację faktycznie niezłe to piwo.
      -Cieszę się, że ci smakuje.
      Odparła z figlarnym uśmiechem, po czym pochylając się nieco, ściszonym głosem, tak, aby nikt inny nie mógł jej usłyszeć zapytała:
      Czy mogę się do ciebie zwracać twoim prawdziwym imieniem?
      - Jasne. Bąknął. Rozumiem, że mnie rozpracowałaś?
      - Tak. To znaczy... nie sama.
      Jak się już zapewne domyśliłeś, ja również pracuję dla wywiadu. Dla polskiego wywiadu.
      Uściśliła.
      - Wiem, odparł beznamiętnie.
      Ten mężczyzna dziś rano, to nie był przypadek...
      -Domyślałem się.
      - Był od Was i miał cię zabić.
      - Od nas!?. Skąd o tym wiesz?!
      -Nasz wywiad interesował się Tobą już od dłuższego czasu, ale nie było sposobności, żeby się do ciebie zbliżyć.
      W pewnym sensie byłeś dla nas nieosiągalny, aż do czasu...
      Urwała nagle i lekko się zarumieniła, jakby zdała sobie sprawę z tego, że za dużo powiedziała.
      - gdy wysłano ciebie,żebyś się do mnie zbliżyła?
      Dokończył.
      Przełknęła głośno ślinę, po czym kiwnęła głową rumieniąc się przy tym jeszcze bardziej.
      - Nie do końca.
      - Za dużo wiesz i twoi zwierzchnicy, doszli do wniosku, że trzeba cię zlikwidować.
      -A wy uważacie, że to najlepszy czas, żeby mnie zwerbować na swoją stronę?

      - Dokładnie tak.
      - I sądzisz, że ja się zgodzę?
      - W obecnej sytuacji chyba nie masz innego wyjścia. Albo się zgodzisz, albo twoi kumple po fachu wcześniej, czy później cię dopadną, a wtedy jest bardziej niż pewne, że skończysz na cmentarzu!
      Poza tym nie wiesz nawet jak podli są ludzie którzy tobą kierowali.
      Twój przyjaciel Thomas nie popełnił samobójstwa, lecz został powieszony!
      - Co ty mówisz kobieto!?
      - Wiem, co mówię!
      -To ty nie wiesz, dla kogo pracujesz! Mam na to wiele dowodów. Więcej niż możesz sobie wyobrazić!

      Nastąpiła chwila nieznośnej ciszy.
      Nagle świat Tadeusza został wywrócony do góry nogami.
      W głowie miał pustkę. Czy to może być prawda?

      - Muszę to wszystko przemyśleć. I chciałbym zobaczyć te...dowody jak je określiłaś.
      Odparł po nieznośnie długiej ciszy.
      - Rozumiem. Masz na to dwa dni.
      Dłużej nie możemy czekać.
      Dodam tylko, że taki ekspert, jak ty bardzo by nam się przydał. Widziałam dokumenty przygotowane przez ciebie. Nie do odróżnienia. Jesteś w tym dobry.

      Tadeusz uśmiechnął się krzywo.
      - Dziękuję.

      Usuń
    5. Ten komentarz został usunięty przez autora.

      Usuń
    6. Do baru zaczęło napływać coraz więcej osób i zgodnie uznali, że nie powinni więcej rozmawiać na tematy zawodowe. Zamówili kolejną kolejkę wyśmienitego bursztynowego trunku,
      potem następną.
      Wypity alkohol znacznie rozluźnił napięcie panujące między nimi na początku spotkania.
      Rozmowa z Angeliką była tak przyjemna, iż Tadeusz miał wrażenie, że zna tę niezwykłą dziewczynę od bardzo dawna. Czuł też, że nie jest mu obojętna.
      Tak naprawdę, zdawał sobie z tego sprawę już od dawna, w zasadzie od pierwszego ich spotkania. Widział również, że i ona wyraźnie go lubi, chwilami nawet kokietuje, ale ciągle nie był pewien, czy nie jest to tylko wyrafinowany profesjonalizm.

      Był późny wieczór, gdy opuścili bar. Tadeusz pomimo protestów Angeliki uparł się, że odprowadzi ją do domu, do którego jak się zresztą okazało miała całkiem blisko.
      Szli przez niewielki park, trzymając się za ręce, niby to pod pretekstem utraty równowagi po spożytych trunkach, gdy Tadeusz zatrzymał się nagle, skierował jej twarz ku swojej i zapytał:

      - Powiedz mi jeszcze jedną rzecz Angeliko. Czy to spotkanie w Zachęcie było częścią waszego planu?
      Spuściła głowę wzrok wbijając w kupkę suszonych liści, tak jakby nagle pojawiło się tam stado krasnoludków.
      Tadeusz delikatnie skierował jej podbródek ku górze, zmuszając ją , aby popatrzyła mu prosto w oczy.
      - Nie.
      Odrzekła
      - To był mój osobisty plan...

      Tadeusz odetchnął z ulgą, głośno wypuszczając powietrze. Tak bardzo się bał, że odpowiedź będzie inna.

      Nadal trzymając jej podbródek i patrząc prosto w jej błyszczące w ciemności oczy pochylił się, żeby ją pocałować.
      Nagle poczuł jakby krople deszczu, albo czegoś jeszcze innego, lepkiego i mokrego spływającego mu po policzku. Postać Angeliki zaczęła się powoli rozmywać, a inne dźwięki, nieustępliwie wdzierały się do jego świadomości.
      Nie! Pomyślał, nie teraz. Błagam...
      - Tato, Tato! Wstawaj! Juź jest dzień!
      Zobac jaką mam śmieśną ślinę po tych cekoladkach.


      The End :)

      PS1 Nie zmieściło się na jeden raz
      PS2 Zgadnij skąd pomysł na ślinę :)))

      Usuń
    7. Przepraszam za te wszystkie usunięte komentarze, literówki popełniłam :(

      Usuń
    8. :))Zaszalałaś! Tadek czuł się przez chwilę tajnym agentem a tu tylko obśliniony tata;) super!

      Usuń
  12. Nie mogę pobrać banerka, bo sprzęt nie chce ze mną współpracować, ale jak znajdę czas to napiszę swoją historię, teraz łapię czas, którego ciągle mało.

    OdpowiedzUsuń
  13. Ale, ekstra- jak dla mnie Renka na razie wygrywa.

    OdpowiedzUsuń
  14. Zastanawiał się po co miał wsiąść właśnie do tego tramwaju? Co było w nim takiego wyjątkowego, gdzie znajdzie kolejną wskazówkę? Z natłoku myśli wyrwał go głos małego dziecka.
    - Chyba to Pan upuścił?
    - Ja?
    - Tak, tak mi się wydaje – odpowiedział przestraszony chłopczyk i uciekł.
    Kolejne pudełko – pomyślał Tadeusz.
    Otworzył je pośpiesznie, ręce mu się trzęsły. Zanim zajrzał do środka poszukał wzrokiem małego chłopca, ale już go nie było. Nikt nie zwracał na niego uwagi, nikt nie patrzył w jego kierunku. Ulga jaką poczuł była mu bardzo potrzebna. Jest kolejna wskazówka! Kolejny przedmiot, który ma go doprowadzić do prawdy. Ale jak jest prawda i czy chce ją poznać?
    Znowu popatrzył w pudełko. Co ma znaczyć to gęsie pióro, zamoczone w czerwonym atramencie? A może to nie atrament? Strach wypełniał jego myśli!
    - Czy zdążę?
    Pamiętał jej słowa, wypowiadane z bólem, urywane: …obiecaj mi… uważaj na siebie… przepraszam…
    Wiedział, że wszystko co teraz robi, robi dla niej. Była najważniejszą osobą w jego życiu!
    Rozejrzał się dookoła. Dopiero teraz zobaczył linię trasy tramwaju.
    - Że wcześniej tego nie zauważyłem – powiedział szczęśliwy. Przejechał jeszcze trzy przystanki i wysiadł.
    Doszedł do starej, przedwojennej kamienicy, gdzie w piwnicy odbywały się krwawe walki gęsi, kaczek i kur. Z tyłu kamienicy leżały porozrzucane klatki, pióra i pełno niepotrzebnych już nikomu rzeczy.
    - Niezły burdel – powiedział na głos i wszedł do środka.
    - Że nikt tego jeszcze nie posprzątał – pomyślał zdziwiony – przecież minęło już tyle lat?!
    Zapach był bardzo nieprzyjemny, w nozdrza uderzał go smród zwierzęcych odchodów i czegoś jeszcze. Strach znowu popatrzył mu w oczy. Powoli zbliżał się chyba do celu, przynajmniej taką miał nadzieję.
    W jednym pomieszczeniu żarzyła się stara świetlówka. Szedł dalej. Wzrok już mu się męczył, zapach powodował mdłości. Było mu słabo, ale szukał nadal, tylko czego? Co miało go tu spotkać? Gdzie jest ta cholerna wskazówka, przedmiot, który przybliży go do prawdy, do spełnienia złożonej obietnicy? Nie miał już sił, upadł na kolana! Łzy bezradności powoli spływały mu po policzkach.
    - Nie widzicie, że robię to co chcecie? – krzyczał
    - Jestem na każde Wasze skinienie! Kurwa, gdzie jesteście?
    Zemdlał…
    Kamery ukryte w kamienicy rejestrowały wszystko.
    - To jest mój ulubieniec – usłyszeli głos szefa stacji – i mam nadzieję, że wygra ten program!

    OdpowiedzUsuń
  15. Babeczki toż Wy tu powieść napiszecie :) wymiękam :) wklejam banerek żeby inni mieli szansę trafić do Ciebie i podzielić się swoim talentem pisarskim - ja z masy solnej zdań nie sklecę ;) buziaki - gratuluję świetnej zabawy :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. :))dziękuję, ale masz czas do niedzieli - może jednak dasz się namówić:)

      Usuń